Smutny wniosek
Taka sytuacja.
Tłumaczę dziecku temat z fizyki (przekształcanie wzorów).
Ponieważ fizyka nigdy nie była moją mocną stroną, szukam pomocy na YT.
Znajduję filmik, pierwszy z brzegu i… olśnienie.
Wszystko rozumiem!
Naprawdę wszystko i od razu.
Po chwili dopada mnie jednak dołująca myśl.
Dlaczego nikt nigdy mi tego tak nie wytłumaczył?
Tak prosto, logicznie, zrozumiale i z sensem.
Przecież gdybym wtedy, w czasach szkolnych, zrozumiał przekształcanie wzorów, to z pewnością polubiłbym fizykę, nie siedziałbym na lekcjach jak na tureckim kazaniu.
Być może nawet poszedłbym dalej w tym kierunku.
Być może dziś byłbym „ścisłowcem” a nie „humanistą”.
I tutaj pojawia się wniosek, pesymistyczny lub optymistyczny, w zależności od sytuacji.
Wniosek jest następujący: nauczyciel ma niesamowitą moc układania ludziom życia i kariery.
Jeśli potrafi nauczyć dziecko jakiegoś zagadnienia, to może jego życie popchnąć na zupełnie nowe tory.
I odwrotnie.
Jeśli nie umie czegoś wyjaśnić, jeśli obrzydza dziecku jakiś przedmiot – może go do niego skutecznie zrazić i finalnie odciąć mu potencjalną ścieżkę rozwoju.
Wniosek nie jest może jakoś szalenie odkrywczy, ale wczoraj odczułem go bardzo wyraźnie na własnej skórze.
I nie było to zbyt przyjemne…
Pytanie do Was:
mieliście w swoim życiu nauczycieli, którzy tłumaczyli coś tak dobrze, że z czasem polubiliście ten przedmiot tak bardzo, żeby w życiu zawodowym pójść właśnie w tę stronę?