Bajka o Ani, Tomku i tajemniczym sześcianie

Ucz swoje dziecko nowych rzeczy, czytając mu niezwykłe historie!

 


 

1.

 
Była noc.
 
Na osiedlu, na którym mieszkali Ania, Tomek i ich rodzice, nie działo się nic.
 
Czasami przejechał jakiś zaspany samochód. Czasami zaszczekał pies. Czasami zamiauczał kot.
 
Na niebie świeciły gwiazdy i migały lampy samolotów.
 
Chciałoby się powiedzieć, że był dzień jak co dzień, gdyby nie to, że wokół było ciemno.
 
Ania miała sześć lat, a Tomek dwa razy więcej.
 
Byli rodzeństwem, które czasami się lubiło, a czasami czubiło. Czasami bawiło się zgodnie, a czasami zgodnie darło ze sobą koty.
 
Co wieczór dzieci ogłaszały tymczasowy rozejm.
 
Tomek odkładał do szuflady powiedzonka, których nie lubiła jego siostra.
 
A Ania zawieszała na haczyku drobne złośliwostki, które zwykle dosypywała bratu do herbaty.
 


 

2.

 
Ta noc była normalna, jak zawsze, ale w pewnej chwili stało się coś dziwnego.
 
Ania otworzyła oczy. Wokół niej było ciemno i cicho.
 
Pomyślała, że powinna jeszcze spać, bo do rana było daleko.
 
– Powinnam jeszcze spać, bo do rana jest daleko.
 
Ale dwie godziny później uznała, że dłużej tak nie wytrzyma.
 
– Dłużej tak nie wytrzymam…
 
Wstała, założyła pantofle, poszła zajrzeć do sypialni rodziców i…
 
– Aaaaa…!
 
 
Pobiegła do kuchni i stanęła jak wryta. Stała tak przez dobre kilka sekund, a potem popędziła do pokoju Tomka.
 
– Tomek! Tomek!
 
– Co jest…?
 
– Mamy nie ma! Taty też nie ma!
 
– Sprawdź w sypialni.
 
– Sprawdziłam.
 
– No to nie wiem… Może sprawdź w kuchni?
 
– Tomek, my już nie mamy kuchni!
 
 
Tomek zerwał się na równe nogi.
 
– Co tu się dzieje?! Mamo! Tato! Okej… okej… Dobry żart, super, pośmialiśmy się, ale teraz wyjdźcie już ze swojej kryjówki, dobrze?
 
– Tomek, oni zniknęli…
 
– Ludzie nie znikają bez powodu. Oni muszą gdzieś być…
 
– To co my teraz zrobimy?!
 
– Nie mam pojęcia…
 


 

3.

 
Zniknięcie rodziców i brak kuchni to był dopiero początek kłopotów Ani i Tomka. Kiedy wybiegli przed dom, zobaczyli…
 
– Co tu się dzieje?? – krzyknęła Ania.
 
– Wszystko zniknęło. Wyparowało… – wyszeptał blady Tomek.
 
Ich dom, a właściwie jego resztka, stał teraz pośrodku niczego, na jakiejś pustyni. Zniknęło prawie wszystko, ale pojawiło się coś, czego nigdy tam nie było.
 
 
– Cóż to jest…? – zdziwił się Tomek.
 
– Lodówka?
 
– Lodówki mają kształt prostopadłościanu.
 
– Czego?
 
– Prostopadłościanu, a to jest sześcian. Metr na metr na metr, tak na moje oko.
 
– Tu ma jakieś klawisze jak komputer. A tu jakaś kartka. Co tam pisze?
 
– „Made in…” coś tam.
 
– Tomek, powiedz prawdę.
 
– „Drogie dzieci… Zbliża się wielkie niebezpieczeństwo… Uciekajcie stąd… Użyjcie sześcianu… Ale pamiętajcie, on…” (tu jest coś zamazane) „TYLKO JEDNO DZIENNIE”.
 


 

4.

 
Dzieci miały poważny problem.
 
Nie wiedziały, czy ta sytuacja działa się naprawdę, czy była tylko dziwnym snem.
 
Jeśli działa się naprawdę, to nie wiedziały, czy grozi im jakieś niebezpieczeństwo, czy to tylko jakiś ponury żart. Tak czy inaczej Tomek postanowił zachowywać się, jak gdyby nigdy nic, żeby nie stresować Ani.
 
 
– Dobra. Musimy zachować spokój. Poczekajmy tu, aż rodzice wrócą. Przynajmniej przez jakiś czas, bo i tak nie wiemy, w którą stronę iść. A lepiej się nie rozdzielać, bo się pogubimy.
 
– Masz rację.
 
– Idź do domu poszukać jakiegoś jedzenia, a ja sprawdzę tę maszynę. Jak ma klawisze, to znaczy, że do czegoś muszą być. Spróbuję coś napisać.
 
– Ale co?
 
– Rzadko widuję takie sześciany, ale zdaje się, że to jest jakaś drukarka 3D, która potrafi wydrukować wszystko, co się jej każe.
 
– Wszystko?
 
– Spójrz na nią, przecież to cudo wygląda jak milion dolarów!
 
– No to ja chcę nowe łyżwy…
 
– Widzisz tu jakieś lodowisko?
 
– No to hulajnogę elektryczną. Wpisz mi hulajnogę.
 
– Dobra, a ty poszukaj jedzenia i czegoś do picia, bo strasznie tu gorąco…
 
 
Ania poszła do domu, a Tomek najpierw wystukał na klawiaturze sześcianu „hulajnoga elektryczna”, a zaraz potem „konsola do gier piątej generacji”. Po paru minutach Ania wybiegła z domu. Nie miała zbyt dobrych wiadomości.
 
– Tomek…
 
– Czekaj, właśnie drukuje, zaraz będzie…
 
– A co wpisałeś?
 
– Zaraz zobaczysz.
 
Sześcian przestał wydawać dźwięki. Nagle jeden z jego boków odchylił się jak drzwi stalowej lodówki. Okazało się, że na dnie jest…
 
– Prawdziwa hulajnoga? – zapytała zaskoczona Ania.
 
– Wow! Ale mega sprzęt! Yyy… A gdzie konsola?
 
– Wpisałeś konsolę?
 
– Tak, ale najpierw wpisałem hulajnogę…
 
– Aaaa… więc tak to działa.
 
– Zaraz wpiszę jeszcze raz.
 
– Tomek… ale… on robi tylko jedno dziennie…
 
– Zapomniałem…
 
– To co my dzisiaj będziemy jeść?
 
– A nie ma nic w domu?
 
Ania pokręciła głową.
 


 

5.

 
Sytuacja Ani i Tomka była nie do pozazdroszczenia.
 
Mieli tylko dwie 5-litrowe butelki wody i praktycznie nic do jedzenia.
 
Z domu ZNIKNĘŁO NIEMAL WSZYSTKO.
 
Najgorsze jednak było to, że nie mogli się zdecydować, o co następnego dnia poproszą sześcian.
 
 
– Potrzebujemy telefonu, nie ma dyskusji – zadecydował Tomek.
 
– A w domu na pewno go nie ma?
 
– Nie ma, sto razy wszędzie sprawdziłem.
 
– Ja bym wolała wodę. Jest strasznie gorąco…
 
– Ale telefonem wezwiemy pomoc.
 
– To może… losujmy? Mam pieniążka.
 
– Okej, reszka to telefon, orzełek to woda.
 
Tomek wziął monetę i podrzucił ją wysoko w górę.
 
– Reszka, robimy telefon.
 
– Pokaż pieniądza!
 
– Za późno, już schowałem.
 
– Akurat…
 


 

6.

 
Tomek wystukał na klawiaturze sześcianu wyraz „telefon”, ale minęło sporo czasu, zanim zdecydował, który model sobie życzy.
 
Wreszcie, po jakiejś godzinie w jego ręce trafił nowiutki smartfon.
 
– Yes! Yes! Jes… teśmy uratowani! – wrzasnął uradowany Tomek.
 
– Dzwoń!
 
– Już!
 
Tomek wpisał najpierw numer mamy, potem taty, dziadka, wujka, cioci, pogotowia ratunkowego, straży pożarnej, policji, pogotowia gazowego i energetycznego, sekretariatu szkoły…
 
Wpisywał po kolei wszystkie numery, które pamiętał.
 
A potem zaczął wpisywać cokolwiek, żeby dodzwonić się gdziekolwiek i porozmawiać z kimkolwiek.
 
Niestety, bezskutecznie…
 
– A niech to… – syknął pod nosem.
 
Tomek miał już rzucić ciężkim słowem, a ugryzł się w język, bo Ania stała obok.
 
– …gęś bociana kopnie! Tu nie ma zasięgu! Nic! Zero…!
 
– A może to przez baterie?
 
– Nie, jest naładowany.
 
– I co teraz? A jeśli naprawdę musimy stąd uciekać?
 
– Musimy zdobyć wodę i zabrać ten sześcian ze sobą. Inaczej zginiemy na tej pustyni.
 


 

7.

 
Sześcian był genialną maszyną, ale miał jedną poważną wadę.
 
Mógł produkować tylko jedną rzecz dziennie.
 
Na szczęście Tomek…
 
– Mam pomysł! Że też wcześniej na to nie wpadłem!
 
– Mów!
 
– Wyprodukujemy drugi sześcian!
 
– Ale po co?
 
– Żeby go sprzedać.
 
– Serio??
 
– No co ty… Komu byśmy go sprzedali na tej pustyni? Zrobimy drugi, mały sześcian i weźmiemy go ze sobą.
 
– A co z wodą?
 
– Dam ci moją. Jakoś wytrzymam…
 
– Czyli uciekamy stąd?
 
– Jak najszybciej!
 
– A mama, tata? Co z nimi?
 
– Poszukamy ich. I zostawimy tu kartkę, że poszliśmy…
 
– … ich szukać.
 
– Dokładnie tak.
 


 

8.

 
Pomysł Tomka, żeby wyprodukować mały sześcian, był całkiem dobry.
 
Niestety, okazało się, że ten mniejszy sześcian był bardzo, ale to bardzo ciężki. Nie dało się go zabrać ze sobą.
 
Co gorsza, większy sześcian podczas KOPIOWANIA SAMEGO SIEBIE rozpadł się na drobne kawałki.
 
 
– Pomóż mi, sam nie dam rady! – zawołał spocony Tomek.
 
– Ja… też… nie… jejku… jaki on… jest… ciężki…
 
– Nie ma wyjścia, musimy mieć jakieś narzędzia.
 
– Tomek, musimy mieć wodę… wodę, słyszysz! Wpisz ją… Niech zrobi.
 
Tomek poczekał jeszcze godzinę, do północy, kiedy zaczyna się nowy dzień, a potem wpisał 4-literowe słowo, które zawsze ratowało ludziom życie: „woda”.
 


 

9.

 
Następnego dnia przelali wodę do dwóch butelek.
 
Nie mieli pojęcia, co zrobić z tą wodą, która pozostała.
 
Potrzebowali jeszcze tylu rzeczy, a nie wiedzieli, czy sześcian musi być całkiem pusty w środku, żeby produkować nowe przedmioty.
 
 
– A jak ten sześcian się zepsuje? – zapytała zmartwionym głosem Ania.
 
– Nie mamy do czego przelać wody. Nie wypijemy przecież tyle naraz – odpowiedział jej Tomek.
 
– Racja. Jedzenie też się kończy…
 
– Sześcian jest strasznie ciężki. Żeby go wziąć ze sobą, trzeba go ciągnąć. Nie mam liny. Zrobienie liny to jest jeden dzień czekania, bo „tylko jedno dziennie!”. Potrzebne są koła, ale mogę „tylko jedno dziennie!”. Potrzebne są narzędzia, żeby zamocować koła, ale mogę „tylko jedno dziennie!”. Nie możemy czekać trzech dni. Musimy ruszać!
 
– Czterech dni, bo jeszcze jedzenie. No… chyba, że zrobimy linę, koła i narzędzia z czegoś do jedzenia…
 
– Tylko z czego?
 


 

10.

 
Po wielu dniach walki o życie Ania i Tomek znaleźli się na skraju wyczerpania.
 
Byli tak głodni, spragnieni i zmęczeni, że nie wiedzieli ani co robią, ani co mówią.
 
– Anka, ja już nie mogę…
 
– Ja nie mogę od dwóch dni…
 
– Boję się powiedzieć na głos, że…
 
– Że to koniec?
 
– Tak, że to koniec.
 
– Ale właśnie to powiedziałeś.
 
– Co?
 
– Że to koniec.
 
– I dobrze… teraz już się nie boję
 
– Czego?
 
– Powiedzieć na głos.
 
– Czego?
 
– No tego.
 
– Tak…
 
– Więc…
 
– To koniec…
 
– Koniec…
 


 

11.

 
Tomek widział, że Ania słabnie coraz bardziej i że zostało jej niewiele czasu.
 
Nie miał pomysłu, nie miał pojęcia, co zrobić, żeby ją uratować.
 
W dodatku zapadał zmrok. Wędrówka nie wchodziła w grę.
 
Bał się zostać tutaj, gdzie byli, bo pamiętał ostrzeżenie, które było dołączone do sześcianu.
 
Nie miał też jak wezwać pomocy.
 
Zrezygnowany i załamany usiadł na ziemi.
 
A potem rozpłakał się jak dziecko, którym przecież cały czas był…
 
– Ania…
 
– Co?
 
– Przepraszam cię za wszystko.
 
– Ja też…
 
– Przepraszam, że ci dokuczałem.
 
– Ja też…
 
– Nie wyobrażam sobie, że mógłbym cię stracić…
 
– Nie płacz, nie stracisz… – wyszeptała prawie niesłyszalnym głosem Ania.
 
– Co mówisz?
 
 
Ania ostatkiem sił wstała i podeszła do sześcianu, a następnie wystukała 4-literowe słowo.
 


 

Jak zakończyła się ta historia?

 
Mała podpowiedź znajduje się już na samym początku tej opowieści.
 
Dzieci znalazły gładki, chłodny, kanciasty przedmiot i karteczkę, na której było napisane: TYLKO JEDNO DZIENNIE.
 
Przejdźmy więc do zakończenia.
 


 

Finał

 
Z samego rana mama weszła do kuchni i… stanęła jak wryta.
 
Przy otwartej na oścież lodówce, w samej piżamie stał, a właściwie… SPAŁ… Tomek!
 
Kiedy mama dotknęła jego ramienia – nagle przebudził się i zaczął wołać swoją siostrę, Anię:
 
 
– Anka…! Gdzie moje ciastko?
 
– Tomek – wtrąciła się mama – przecież Ania jeszcze śpi, u siebie, w pokoju. Weź, zamknij wreszcie tę lodówkę, bo zimno ucieka! Pewnie znowu wstałeś w nocy, żeby podjadać, co? Znowu coś zjadłeś, potem zasnąłeś, a potem śniły ci się dziwne historie, co? Przecież tyle razy ci mówiłam, że ciastka, które wczoraj kupiłam, są bardzo kaloryczne, więc możesz zjeść TYLKO JEDNO DZIENNIE…
 
 
(ciąg dalszy nastąpi…)
 
 
 
© Maciej Wojtas
 


 

W kolejnej historii z tej serii:

 
Ania i Tomek spróbują zbudować lepszą maszynę.
 


 

Premiera całej bajki: 1 lipca 2024 roku

 
Cała bajka będzie składać się:
 
z ośmiu historii
 
i ośmiu lekcji kreatywności – z osobistym mentorem.
 


 

Chcesz pobrać lekcję dołączoną do tej bajki?

 
Pokażę Ci w niej, jak zacząć kreatywnie rozwiązywać problemy. I jak tworzyć coś z niczego 🙂
 
 
Jak pobrać lekcję?
 
Możesz to zrobić na 2 sposoby:
 
 
Sposób nr 1:
 
Dołącz do facebookowej grupy „Wojtas Academy”.
 
KLIKNIJ TUTAJ, ABY DOŁĄCZYĆ DO GRUPY
 
Link do posta zawierającego powyższe treści znajdziesz TUTAJ
 
 
Sposób nr 2:
 
Zapisz się na newsletter Wojtas Academy.
 
Dostęp do bajek i lekcji otrzymasz od razu po potwierdzeniu zapisu.
 
KLIKNIJ TUTAJ, ABY ZAPISAĆ SIĘ NA NEWSLETTER
 


 
Dowiedz się więcej o Wojtas Academy