Autorka: Agata Giełczyńska-Jonik
– Och nie, kiedy to się wreszcie skończy – jęknął Szymon chowając się pod stołem. Nakrył głowę kocem i czekał na koniec burzy. Nagle dał się słyszeć głośny grzmot, a potem kolejny. Chłopiec ponownie jęknął. Zdjął koc z głowy i ukradkiem spojrzał na okna. Szyba była mokra od deszczu, na zewnątrz panował mrok, który od czasu do czasu rozjaśniała błyskawica. A potem znów uderzył piorun i Szymon po raz kolejny zniknął pod kocem.
Siedział tam kilka minut, które ciągły się w nieskończoność. Ponownie wyjrzał z kryjówki, a wtedy niebo przeszyła następna błyskawica. Chłopiec jęknął.
– Widziałeś, jak piękna? – spytał Pan Koala. Stał na parapecie z nosem przyklejonym do szyby i podziwiał znaki na niebie.
– Nie – odrzekł zgodnie z prawdą Szymon. Wszak wiadomo, że od razu zamknął oczy. Zresztą spod stołu i tak niewiele widać. Nie wspominając już o kocu.
– Żałuj – westchnął Pan Koala nie spuszczając oczu z nieba.
– Nie boisz się? – spytał Szymon, z zaskoczeniem przyglądając się pluszowemu przyjacielowi.
– Ale czego? – zdziwił się tamten i odwrócił w stronę chłopca.
– No, jak to czego? – burknął Szymon. –Burzy.
– A powinienem? – Pan Koala podrapał się po głowie i wrócił do obserwacji zaskakującego widowiska. Błyskawice po raz kolejny przeszywały granatowe niebo tworząc ciekawe wzory. Niebo jaśniało i ciemniało na zmianę.
Szymon wyjrzał ze swojej kryjówki. Otulony kocem, dzięki któremu czuł się bezpieczny, zbliżył się do swojego przyjaciela. Stanął tuż obok i spojrzał przez okno. Mokra ulica, wiatr, stukający o szybę deszcz i… i burza. Chłopiec spostrzegł błysk, a zaraz potem usłyszał głuchy trzask. Zląkł się i aż podskoczył, lecz widząc Pana Koalę, który wcale się nie bał, stanął obok niego i też przykleił nos do szyby.
– Burza to niezwykłe zjawisko – zaczął pluszak. – W chmurach tworzą się wyładowania elektryczne…
– Prąd? – wszedł mu w słowo Szymon, a jego przyjaciel przytaknął. – Myślisz, że tam, w niebie, jest elektrownia? – zdziwił się chłopiec.
– Kto wie… – zaśmiał się Pan Koala. – Ale jeśli chcesz, możemy to sprawdzić.
Szymon kiwnął głową zgadzając się na propozycję kolejnej ciekawej przygody. Tym razem miała to być wyprawa między deszcze i burze.
Pan Koala natychmiast podniósł wieko rzeźbionej skrzyni, którą Szymonkowi podarował wujek Janek i zaczął wyciągać z niej poszczególne rzeczy. Wszystko, co było niepotrzebne, wyrzucał w kąt pokoju. Także zielony helikopter, którym wraz z Szymonem lecieli już do królestwa dzikich zwierząt, został przez niego odrzucony.
– Nie możemy lecieć helikopterem? – zdziwił się chłopiec.
– Nie. Potrzebujemy czegoś na wzór klatki Faradaya – Pan Koala zanurkował w kufrze szukając odpowiedniego przedmiotu.
– A co to za klatka? – zainteresował się Szymon.
– To takie miejsce, które ochroni nas przed piorunem, kiedy znajdziemy się już w samym centrum burzy – to powiedziawszy wyskoczył z kufra trzymając w łapce niebieski samochód. – Oto i nasz dzisiejszy środek lokomocji! – zawołał.
Pan Koala wyrzucił autko przez okno. A kiedy spadły na niego krople deszczu, zabawka powiększyła się na tyle, że Szymon i jego przyjaciel mogli wygodnie w nim zasiąść. Pluszak chwycił kierownicę, upewnił się, że Szymon zapiął pasy, przekręcił kluczyk w stacyjce i samochód ruszył. Chwilę nabierał prędkości na mokrych ulicach, po czym wzbił się w niebo i poleciał prosto w stronę ogromniej burzowej chmury.
– To cumulonimbus – powiedział Pan Koala, kiedy auto całkiem zniknęło w odmętach granatowego chmurzyska. – To dlatego tak pada i pada. Cumulonimbus oraz nimbostratus przynoszą wielki deszcz. Natomiast sama burza to starcie dwóch frontów: ciepłego i zimnego. A efektem tego jest wyładowanie elektryczne, czyli piorun.
– A więc jednak prąd… – zamyślił się chłopiec.
– Można tak powiedzieć – pluszak skręcił nagle i wzbił się ponad burzową chmurę. Tutaj było już spokojnie i żaden hałas nie przeszkadzał w rozmowie. – Prąd to uporządkowany ruch ładunków elektrycznych. W domu mamy instalację złożoną z kabli, w którym poruszają się ładunki dodatnie i ujemne. W naturze nie ma takich kabli. Są za to chmury. Gorące powietrze unosi się do góry, a tam ochładza się nagle tworząc dodatnie ładunki elektryczne. Kiedy spotkają się z ujemnymi, powstaje piorun czyli wyładowanie elektryczne.
– A więc burza – kiwnął głową Szymon. – A ten huk? – chłopiec zatkał uszy, kiedy kolejnej błyskawicy towarzyszył głośny trzask.
– To grzmot. Jest raczej niegroźny – Pan Koala wzbił latający pojazd jeszcze wyżej. – Grzmot to efekt rozgrzanego powietrza, które gwałtownie się rozszerza. I stąd ten głośny trzask.
Szymon patrzył przez okno samochodu na granatową chmurę i pojawiające się i znikające błyskawice. Teraz, gdy wiedział już, skąd się bierze burza, był już o wiele spokojniejszy. Wtem jego wzrok przykuł dziwnie poruszający się obiekt. Był to latający pociąg, z wagoników którego wychylały się duże i małe małpy. Każda z nich miała w ręku siatkę na motyle.
– Och nie! – chłopiec wskazał pędzącą w sam środek burzy kolejkę. – To szympans Otto i jego małpia szajka! Co oni znów wymyślili?!
– Nie wiem, ale to, co robią jest bardzo niebezpieczne! Ich pociąg to same wagoniki! Zaraz zdmuchnie ich silny wiatr!– Pan Koala przyspieszył, by przestrzec niemądre małpy przed skutkami ich działania.
– Albo porazi piorun! – Szymon aż bał się pomyśleć, co stanie się z kolejką, kiedy zetknie się z błyskawicą.
-Musimy temu zaradzić! – zawołał pluszak i już po chwili zrównał się z lokomotywą. Prowadził ją szympans Otto. Na widok Pana Koali i Szymona bardzo się rozzłościł.
– To moja burza! – wrzasnął. –To moje pioruny! To my je złapiemy! To ja będę mieć darmowy prąd! – to powiedziawszy skręcił gwałtownie i zniknął w granatowej chmurze.
– Czy ja dobrze słyszałem? – Szymon nie wiedział, co myśleć. – Czy Otto naprawdę powiedział, że chce złapać pioruny? Czy to w ogóle możliwe?
– Do tej pory nikomu się to nie udało – powiedział jego przyjaciel. – Gdyby ktoś wymyślił sposób na uwięzienie piorunów, niewątpliwie byłby to przełom w dziedzinie elektryczności. Niemniej złapanie błyskawic w siatki na motyle na pewno się nie powiedzie. Za to te niemądre małpy mogą mieć duże kłopoty!
Pan Koala miał rację. Porywisty wicher miotał pociągiem małpiej szajki na prawo i lewo. Widać było, że szympans Otto traci nad nią panowanie. Nagle tuż obok pojawiła się ogromna błyskawica, która trafiła w lokomotywę. Panel kontrolny został spalony, a pociąg w zastraszającym tempie zaczął spadać w kierunku ziemi. Przerażone małpy wrzeszczały i bezwładnie machały łapami.
– Och nie! – zawołał Szymon. – Oni zaraz się rozbiją!
– Nie pozwolimy na to! Na tylnym siedzeniu są spadochrony! – Pan Koala rozpoczął manewry wokół spadającej kolejki, a jego przyjaciel rzucał do małpich rąk spadochrony. Już po chwili pluszowy szympans i jego kompani mogli odetchnąć z ulgą. Opadając spokojnie, patrzyli jak burzowa chmura znika, a na jej miejscu pojawia się słońce. Wkrótce niebo przecięła piękna kolorowa wstęga.
– Zobacz! Tęcza! – zachwycił się Szymon.
– Tęcza często pojawia się po takich ulewach i burzach – kiwnął głową pluszak. – Natomiast my będziemy już wracać do domu. Czas na podwieczorek!
Samochód Pana Koali zakręcił i powoli frunął w stronę domu. Szymon był jak zawsze zadowolony z kolejnej podróży. I tylko szympans Otto miał bardzo ponurą minę. Opadając spokojnie pod wielkim spadochronem marudził pod nosem.
– Jeszcze zobaczycie, co potrafię… – burczał. – Złapiemy te pioruny, choćby nie wiem co! Prawda chłopaki?!
Lecz nikt z małpiej szajki mu nie odpowiedział.
Każdy opadał w swoim tempie, gdzieś daleko stąd…
O autorce:
Wydała ponad 50 książeczek dla dzieci, w tym też religijne. Pisała teksty i scenariusze zajęć do miesięcznika „Bliżej przedszkola”, publikowała opowiadania w czasopiśmie „Akademia Malucha” oraz teksty wraz z zadaniami w „Małym Promyczku”. Jej bajki można znaleźć na stronach wydawnictw Aksjomat, Paulinianum i Biblios.
Strona autorska:
https://www.facebook.com/profile.php?id=100083358507165