W drewnianej chacie na końcu świata żył sobie stuletni dziadek, pan Procent.
Całymi godzinami opowiadał o czasach swojej młodości.
Często powtarzał, że miał ciężkie życie, bo w domu było ich aż STU.
Mówił tak:
Było nas aż stu, ale tylko trzech NA STO miało własne łóżka. Reszta musiała szukać jakiegoś lasu, żeby znaleźć miejsce do spania. Pamiętam, że kładło się głowę na kamieniu, a żeby nie zmarznąć, przykrywaliśmy się niedźwiedziami. Najgorzej, że lasów nie było prawie wcale, a niedźwiedzi było jeszcze mniej.
Trzech na 100 to inaczej 3 procent (3%).
Tylko dwunastu NA STO miało własne buty, dlatego nosiliśmy je na zmianę. Kiedy szliśmy do szkoły przez 7-kilometrowe góry, co chwilę zatrzymywaliśmy się, żeby każdy przynajmniej przez moment miał coś ciepłego na nogach. Pewnie dlatego, gdy docieraliśmy do szkoły, inne dzieci już z niej wracały.
Dwunastu na 100 to inaczej 12 procent (12%).
Tylko jeden NA STO miał swoją szczoteczkę do zębów. Reszta… nie miała nawet zębów.
Jeden na 100 to inaczej 1 procent (1%).
Pięćdziesięciu NA STO umiało tylko czytać, a reszta umiała tylko pisać. Dlatego na sprawdzianach siadaliśmy po dwóch: jeden czytał polecenie, drugi zapisywał rozwiązanie. A oceną dzieliliśmy się na pół.
Pięćdziesięciu na 100 to inaczej 50 procent (50%), czyli połowa z całości.
Tylko dwudziestu pięciu NA STO umiało jeździć na rowerze. Reszta jeździła, choć nie potrafiła.
Dwudziestu pięciu na 100 to inaczej 25 procent (25%), czyli ćwierć z całości.
A kiedy wreszcie dorośliśmy, stu NA STO musiało wstawać przed wschodem słońca, żeby obudzić koguta, żeby obudził kurę, żeby zniosła jajko, które musieliśmy podzielić na 100 części, żeby je zjeść, żeby mieć siłę przejść przez bagna, jezioro, wulkan, pustynię i dotrzeć do pracy, w której siedzieliśmy przez 20 godzin na dobę, większość czasu stojąc w kopalni wysokiej na pół metra i rozbijając skały gołymi rękami.
Stu na 100 to inaczej 100 procent (100%), czyli całość, wszyscy.
Raz w miesiącu dziadek Procent wsiadał do pociągu i jechał w odwiedziny do rodziny.
A konkretnie do państwa Setnych, którzy mieli 100 córek.
Wszystkie były w jednym wieku i wszystkie chodziły do jednej klasy.
Ich klasa liczyła sto osób: same Setne!
Dlatego wyczytywanie listy obecności trwało tam całą wieczność: