Jak uczyć swoje dzieci, kiedy masz zero czasu na wszystko?
Jak ogarnąć uczenie dzieci, kiedy masz tyle wolnego czasu co ja, czyli prawie zero?
Choć poniższy tekst dotyczy edukacji domowej, to większość z tych rad możesz wziąć do siebie i zastosować je do uczenia swojego dziecka, jeśli chodzi ono do normalnej szkoły.
No to zaczynajmy!
0)
Jeśli chcesz, żeby wszystko się udało, musisz postarać się o 3 rzeczy:
– nieco wolnego czasu
– efektywność samej nauki
– spokój ducha (Twój i dziecka).
Jak to zrobić?
Oto kilka porad prosto z frontu 🙂
1) Żelazny plan dnia
Wiem, że najbardziej produktywny i kreatywny jestem wcześnie rano.
Wiem, że dzieci mają najwięcej sił i chęci do nauki w godzinach przedpołudniowych.
I dlatego cały dzień ustawiłem pod tym właśnie kątem.
Od września mój dzień pracy kończy się o 7:30 rano.
To nie pomyłka.
Mój dzień pracy zarobkowej trwa teraz jedynie 3 godziny!
Jeśli do 7:30 nie wyrobię się ze zleceniami, to będę mógł nadrobić ewentualne zaległości dopiero po ogarnięciu nauki z dziećmi.
Wstaję o 4:00-4:15, ogarniam się i odpalam laptopa.
Aby zdążyć ze wszystkim, na czas pracy blokuję media społecznościowe.
Na uczenie dzieci przeznaczam 2-3 godziny dziennie.
Zaczynamy o stałej porze i przez 2-3 godziny jestem tylko dla nich.
Wszystkie moje myśli, wszystkie moje słowa – są kierowane do dzieci.
Bez żadnych „poczekaj, tylko sprawdzę maila, czy ktoś do mnie nie napisał”.
Takie wyznaczenie sztywnych ram działania może wydawać się ograniczające, ale w rzeczywistości działa na wszystkich uspokajająco i wyciszająco.
Każdy dzień ma swój rytm, nie ma w nim chaosu i niepotrzebnej improwizacji.
2) Znalezienie wolnego czasu
Wstaję w okolicach 4:00 rano, więc siłą rzeczy muszę iść spać odpowiednio wcześniej, czyli około godziny 20:00.
Oznacza to, że nie oglądam wieczorem telewizji.
To jest ten czas, który udało mi się odzyskać z doby i przeznaczyć na zdecydowanie lepsze cele.
3) Podejście
Równie ważne jest samo Twoje podejście.
Mówiąc wprost, trzeba to uczenie dzieci zwyczajnie lubić.
Trzeba czuć przyjemność z tego, że za chwilę, omawiając jakiś przedmiot, będzie można odpalić jakąś fajną historię dotyczącą tego tematu, a potem polecieć w przeróżne dygresje.
Dzieci uwielbiają historie!
Żeby lubić uczenie, trzeba jak najszybciej przyjąć postawę „zrozumienie dla niezrozumienia”.
Jeśli tylko widzę, że dziecko czegoś nie rozumie – to jest to wyłącznie moja wina.
Moja wina, bo to oznacza, że nie potrafię tego tematu przekazać w maksymalnie zrozumiały sposób.
Ale jeśli mimo najszczerszych starań dziecko naprawdę czegoś nie rozumie – to trzeba odpuścić.
Nie cisnąć na wynik za wszelką cenę, nie stawać na głowie, żeby w końcu pojęło.
Nie wolno stresować się takimi pierdołami, bo każde dziecko „ma swój czas”, każde rozwija się w swoim tempie.
Nie rozumie czegoś z matematyki?
Nie zachwyca się wierszem, którym „powinno” się zachwycać?
Super!
Przyjdzie czas, że wszystko załapie.
Może za dzień, może za miesiąc, a może za kilka-kilkanaście lat.
(sam zrozumiałem „Pana Tadeusza” jakieś 30 lat po tym, kiedy czytałem fragmenty w szkole)
4) Motywacja
Jakkolwiek kiepsko to zabrzmi, spędzanie czasu z dzieckiem, nawet podczas wspólnej nauki, nawet podczas omawiania funkcji kwadratowej – jest fantastyczną inwestycją.
Ktoś fajnie kiedyś powiedział, że czas spędzony z dzieckiem nigdy nie jest czasem straconym.
Nigdy.
Nawet jeśli rozum ci wmawia, że jest dokładnie odwrotnie.
A niestety często podpowiada, że masz teraz o wiele ważniejsze sprawy na głowie niż omawianie budowy komórki roślinnej.
5) Wybór/selekcja
Kolejna arcyważna rzecz, na którą zwracam uwagę.
Uczymy się tylko tego, co faktycznie jest kluczowe w danym temacie.
Chyba, że to temat/przedmiot, którym dziecko naprawdę się interesuje czy wręcz pasjonuje.
Ale wtedy ono samo zdobywa potrzebną mu wiedzę.
Czyta, ogląda słucha – z własnej woli chłonie informacje ze wszystkich możliwych źródeł.
6) Małe kroki
Uczymy się bardzo małymi „porcjami”.
Po kilka (góra kilkanaście) minut na dany przedmiot.
Nie ślęczymy nad czymś, co w danym momencie idzie jak po grudzie.
Od razu przełączamy się na inny, czasem prostszy, czasem przyjemniejszy temat.
Z copywriterskiego doświadczenia wiem, że są dni, kiedy nie jestem w stanie urodzić ani jednego sensownego zdania.
I wtedy trzeba po prostu odpuścić.
Na drugi dzień sprawa sama ruszy do przodu.
Z nauką jest dokładnie tak samo: nic na siłę! 🙂
7) Małe sukcesy
Nie ma co się czarować: nauka szkolnych przedmiotów nie jest czymś mega interesującym dla dziecka.
Gdyby tak było, to dzieci nie mogłyby się rano doczekać chwili, kiedy wyjdą z domu i wreszcie znajdą się w szkole.
Dlatego zwracam uwagę na każdy, nawet najmniejszy sukces w tej dziedzinie.
Chwalę nawet za drobiazgi i przymykam oko na to, co nie wychodzi.
I to chyba tyle 🙂
8) Zaproszenie
Zapraszam Cię do grupy na FB („Wojtas Academy – rodzice uczą najlepiej”).
Wrzucam tam rzeczy, o których nie piszę w tym newsletterze dla rodziców, a które mogą się przydać Tobie i Twoim dzieciom:
Link do grupy: https://www.facebook.com/groups/176063123001011/
Link do newslettera: https://wojtas.academy/zacznij-tutaj/
9) Chcesz o coś zapytać albo o czymś pogadać?
Napisz do mnie!